Poniedziałek, 13 kwietnia 2009
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Zalany zajączek w poniedziałek :-)
You make the stars
Illusions and dreams
You're what you are
D'you know what I mean
I hear you clear
See in your eyes
Lying to please
It pleases to lie
You say it's your way
You say we'll make it
Right to the top
Your bullshit gets me
What have you got
I don't believe
A word you say
You make me laugh
Get outta my way
You say it's your way
Now listen to what I think of you:
Son of a bitch
Kiss my ass
Son of a bitch
Son of a bitch
You asshole
Son of a bitch
Cock suckin' motherfucker
I was right - take this: uuaah
Son of a bitch, ...
Cut you three times below the ass to short to shit
Two timing son of a dog
Mało świąteczny tekst dzisiaj zapodałam :D
Tak mi się przypomniał – dzisiaj włączyłam sobie Accept :-)
Można by zaśpiewać refren jakiemuś kierowcy – baranowi.
Rankiem (nie za wczesnym) po lańsku wodą udałam się od Brata do domku (Manhattan – Mydlice).
W krótkim rękawku (sic!)... oczywiście przez Pogorię.
Na Pogorii mało ludzi – spotkałam 3 psiarzy, 2 biegaczy i 1 bikera.
Trochę dziwnie się na mnie patrzyli – oni w kurtkach i co niektórzy w czapkach, a ja w krótkim rękawku – trzeba hartować organizm :-)
Na Pogorii jakoś tak groźnie...
No i, ku mojemu przerażeniu, znalazłam coś.
To coś to ślady dużego drapieżnika, najprawdopodobniej tego mieszańca irbisa z diabłem (Panthera uncia diabolos).
Łabędzie były na drugim końcu plaży ale jak zobaczyły mnie kucającą przy wodzie to szybko przypłynęły.
Atakują!
Lecz gdy zobaczyły, że ten dziwny człowieczek z jeszcze bardziej dziwniejszym czymś na głowie tylko pstryka jakimś metalowym pudełkiem a nie rzuca do wody mazurków, serników i innych świątecznych pyszności zaczęły syczeć, pryczeć, gulgać, strzeliły focha i odpłynęły...
Teraz czeka mnie podróż do pracy (na 12:00), mam nadzieję, że po drodze nie spotkam kierowców na podwójnym gazie... chociaż obawiam się, że w polskiej rzeczywistości to nieuniknione :(
Wczoraj Brat wpadł na wspaniały pomysł – dzięki Ci Wielki Bracie :-) – mianowicie bym zwiedziła zamek w Książu będąc na mojej mini-wyprawce czwartkowo – poniedziałkowej :)
Super sprawa:
Teraz tylko wszystko zależy od zielaczka czy zwiedzę zamek w Książu, czy Wambierzyce i okolice :-)
Przed południem - do pracy.
Jadąc z górki ulicą Komuny Paryskiej zauważyłam szerokie uśmiechy na twarzach 3 20-latków. Zorientowałam się w ostatniej chwili, że sa uzbrojeni. Nie zdążyłam odskoczyć, oberwałam.
Na szczęście chłopcy, mimo dość zaawansowanego wieku (jak na lanie wodą) nie byli doświadczeni. Na moje szczęście lali z plastikowych półtoralitrowych butelek. Nie wiedzą, że lepszy skutek byłby gdyby odcięli dzióbek :-)
Następny uzbrojony w duży kaliber (miska albo garnek) sprawca zaatakował mnie w Katowicach Szopiennicach. Z okna kamienicy. Na szczęście źle wymierzył, dostałam tylko odłamkiem.
Następni małoletni uzbrojeni przestępcy czekali na mnie na skrzyżowaniu w Szopiennicach. Ale jakoś tak szybko przemknęłam oraz trochę zamieszania wprowadził wyjezdżający z ulicy samochód, że nie zdążyli użyć broni :-)
Tym o to sposobem dotarłam do pracy sucha (pierwsze skutki ataku już zdążył wysuszyć pęd wiatru:)) i cała :-)
Powrót z pracy - wieczorem z małą wariacją na temat trasy - jechałam przez ulice, którymi nigdy nie jechałam, fajnie było :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Illusions and dreams
You're what you are
D'you know what I mean
I hear you clear
See in your eyes
Lying to please
It pleases to lie
You say it's your way
You say we'll make it
Right to the top
Your bullshit gets me
What have you got
I don't believe
A word you say
You make me laugh
Get outta my way
You say it's your way
Now listen to what I think of you:
Son of a bitch
Kiss my ass
Son of a bitch
Son of a bitch
You asshole
Son of a bitch
Cock suckin' motherfucker
I was right - take this: uuaah
Son of a bitch, ...
Cut you three times below the ass to short to shit
Two timing son of a dog
Mało świąteczny tekst dzisiaj zapodałam :D
Tak mi się przypomniał – dzisiaj włączyłam sobie Accept :-)
Można by zaśpiewać refren jakiemuś kierowcy – baranowi.
Rankiem (nie za wczesnym) po lańsku wodą udałam się od Brata do domku (Manhattan – Mydlice).
W krótkim rękawku (sic!)... oczywiście przez Pogorię.
Na Pogorii mało ludzi – spotkałam 3 psiarzy, 2 biegaczy i 1 bikera.
Trochę dziwnie się na mnie patrzyli – oni w kurtkach i co niektórzy w czapkach, a ja w krótkim rękawku – trzeba hartować organizm :-)
Na Pogorii jakoś tak groźnie...
No i, ku mojemu przerażeniu, znalazłam coś.
To coś to ślady dużego drapieżnika, najprawdopodobniej tego mieszańca irbisa z diabłem (Panthera uncia diabolos).
Łabędzie były na drugim końcu plaży ale jak zobaczyły mnie kucającą przy wodzie to szybko przypłynęły.
Atakują!
Lecz gdy zobaczyły, że ten dziwny człowieczek z jeszcze bardziej dziwniejszym czymś na głowie tylko pstryka jakimś metalowym pudełkiem a nie rzuca do wody mazurków, serników i innych świątecznych pyszności zaczęły syczeć, pryczeć, gulgać, strzeliły focha i odpłynęły...
Teraz czeka mnie podróż do pracy (na 12:00), mam nadzieję, że po drodze nie spotkam kierowców na podwójnym gazie... chociaż obawiam się, że w polskiej rzeczywistości to nieuniknione :(
Wczoraj Brat wpadł na wspaniały pomysł – dzięki Ci Wielki Bracie :-) – mianowicie bym zwiedziła zamek w Książu będąc na mojej mini-wyprawce czwartkowo – poniedziałkowej :)
Super sprawa:
Teraz tylko wszystko zależy od zielaczka czy zwiedzę zamek w Książu, czy Wambierzyce i okolice :-)
Przed południem - do pracy.
Jadąc z górki ulicą Komuny Paryskiej zauważyłam szerokie uśmiechy na twarzach 3 20-latków. Zorientowałam się w ostatniej chwili, że sa uzbrojeni. Nie zdążyłam odskoczyć, oberwałam.
Na szczęście chłopcy, mimo dość zaawansowanego wieku (jak na lanie wodą) nie byli doświadczeni. Na moje szczęście lali z plastikowych półtoralitrowych butelek. Nie wiedzą, że lepszy skutek byłby gdyby odcięli dzióbek :-)
Następny uzbrojony w duży kaliber (miska albo garnek) sprawca zaatakował mnie w Katowicach Szopiennicach. Z okna kamienicy. Na szczęście źle wymierzył, dostałam tylko odłamkiem.
Następni małoletni uzbrojeni przestępcy czekali na mnie na skrzyżowaniu w Szopiennicach. Ale jakoś tak szybko przemknęłam oraz trochę zamieszania wprowadził wyjezdżający z ulicy samochód, że nie zdążyli użyć broni :-)
Tym o to sposobem dotarłam do pracy sucha (pierwsze skutki ataku już zdążył wysuszyć pęd wiatru:)) i cała :-)
Powrót z pracy - wieczorem z małą wariacją na temat trasy - jechałam przez ulice, którymi nigdy nie jechałam, fajnie było :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 41.57km
- Teren 1.00km
- Czas 02:03
- VAVG 20.28km/h
- VMAX 41.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nas nikt nie oblał,ale dwóch małolatów uśmiechało się głupio,gdy zwolniłem już im miny zrzedły i zaniechali ataku :)
Rafaello - 06:50 wtorek, 14 kwietnia 2009 | linkuj
Oj, miałaś dzień pełen przygód :-) Pozdrawiam :-)
niradhara - 15:56 poniedziałek, 13 kwietnia 2009 | linkuj
Komentuj