Wpisy archiwalne w kategorii
We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
| Dystans całkowity: | 26901.39 km (w terenie 1175.03 km; 4.37%) |
| Czas w ruchu: | 1454:35 |
| Średnia prędkość: | 18.46 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 47.30 km/h |
| Liczba aktywności: | 902 |
| Średnio na aktywność: | 29.82 km i 1h 37m |
| Więcej statystyk | |
Wtorek, 25 września 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
One way ticket to the Moon
One way ticket to the Moon
Do pracy standardowo...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Do pracy standardowo...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 15.96km
- Teren 1.00km
- Czas 00:46
- VAVG 20.82km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 września 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Niebo całe we mgle
Zanurzę się w niej
Widzisz ból, jest tylko chwilą
Niebo całe we mgle
Zanurzę się w niej
Widzisz ból, jest tylko chwilą
Do pracy - standard.
O 6:00 przy temperaturze.. lepiej nie mówić w krótkich spodenkach i bez rękawiczek...
Po pracy - nie standardowo - przez Sosnowiec - Będzin - Łagiszę - przez las na Pogorię III.
Posiedziałam troszkę na ławeczce i powrót do domku.
Piękna pogoda ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Zanurzę się w niej
Widzisz ból, jest tylko chwilą
Do pracy - standard.
O 6:00 przy temperaturze.. lepiej nie mówić w krótkich spodenkach i bez rękawiczek...
Po pracy - nie standardowo - przez Sosnowiec - Będzin - Łagiszę - przez las na Pogorię III.
Posiedziałam troszkę na ławeczce i powrót do domku.
Piękna pogoda ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 47.31km
- Teren 15.00km
- Czas 02:24
- VAVG 19.71km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 września 2007
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Niania atakuje
Niania atakuje
O 6:00 popędziłam z pracy (Katowice) do najmłodszego Kosmacza ;) (Dąbrowa Górnicza – Manhattan) w celu rekreacyjno – pielęgnacyjno – wychowawczo – rozrywkowym ;)
Spędziłyśmy z Martą wspaniałe chwile ;) (mam nadzieję, że Ona też jest zadowolona ;))




Następnie pojechałam do domku. Nie mogłam sobie jednak odpuścić Pogorii – taka piękna pogoda i niebo po prostu musiałam ;)





Posiedziałam troszkę na ławeczce i ruszyłam do domku, oczywiście „na skróty” przez Zieloną ;)
Na Zielonej:



Nawet na Zielonej jesień powolutku nadciąga :(





Przez cały dzień muzyka w uszach i w głowie to: The Cure: „Just like heaven” ;)
"Show me how you do that trick
The one that makes me scream" she said
"The one that makes me laugh" she said
And threw her arms around my neck
"Show me how you do it
And I promise you I promise that
I'll run away with you
I'll run away with you"
You
Soft and only
You
Lost and lonely
You
Strange as angels
Dancing in the deepest oceans
Twisting in the water
You're just like a dream
Jutro – wykręcę tylko około 5 km, bo nie będę mieć czasu na rowerek..
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
O 6:00 popędziłam z pracy (Katowice) do najmłodszego Kosmacza ;) (Dąbrowa Górnicza – Manhattan) w celu rekreacyjno – pielęgnacyjno – wychowawczo – rozrywkowym ;)
Spędziłyśmy z Martą wspaniałe chwile ;) (mam nadzieję, że Ona też jest zadowolona ;))




Następnie pojechałam do domku. Nie mogłam sobie jednak odpuścić Pogorii – taka piękna pogoda i niebo po prostu musiałam ;)





Posiedziałam troszkę na ławeczce i ruszyłam do domku, oczywiście „na skróty” przez Zieloną ;)
Na Zielonej:



Nawet na Zielonej jesień powolutku nadciąga :(





Przez cały dzień muzyka w uszach i w głowie to: The Cure: „Just like heaven” ;)
"Show me how you do that trick
The one that makes me scream" she said
"The one that makes me laugh" she said
And threw her arms around my neck
"Show me how you do it
And I promise you I promise that
I'll run away with you
I'll run away with you"
You
Soft and only
You
Lost and lonely
You
Strange as angels
Dancing in the deepest oceans
Twisting in the water
You're just like a dream
Jutro – wykręcę tylko około 5 km, bo nie będę mieć czasu na rowerek..
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 33.68km
- Teren 6.00km
- Czas 01:52
- VAVG 18.04km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 września 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
W żółtych płomieniach liści
brzoza dopala się ślicznie.
Grudzień ucieka za grudniem,
styczeń mi stuka za styczniem.
Wśró
W żółtych płomieniach liści
brzoza dopala się ślicznie.
Grudzień ucieka za grudniem,
styczeń mi stuka za styczniem.
Wśród ptaków wielkie poruszenie,
ci odlatują, ci zostają,
na łące stoją jak na scenie -
czy też przeżyją, czy dotrwają ?

Dzisiaj będę musiała się przeprosić z rękawiczkami i getrami :((((((
W samo południe na Zagórze - w celu przekazania zdjęć z Dąbrowy G. ;)
Później na Brodway w odwiedziny do cioci.
Następnie Pogoria i ławeczka.
Kto zgadnie co przedstawia zdjęcie? Hihihi






Posiedziałam pół godziny na ławeczce i nieźle zmarzłam :(
Zmarznięta szybciutko wskoczyłam na rower i popedaliłam do domku.
Wieczorem - do pracy standardowo - w rękawiczkach i w długich getrach - było suuuuper ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
brzoza dopala się ślicznie.
Grudzień ucieka za grudniem,
styczeń mi stuka za styczniem.
Wśród ptaków wielkie poruszenie,
ci odlatują, ci zostają,
na łące stoją jak na scenie -
czy też przeżyją, czy dotrwają ?

Dzisiaj będę musiała się przeprosić z rękawiczkami i getrami :((((((
W samo południe na Zagórze - w celu przekazania zdjęć z Dąbrowy G. ;)
Później na Brodway w odwiedziny do cioci.
Następnie Pogoria i ławeczka.
Kto zgadnie co przedstawia zdjęcie? Hihihi






Posiedziałam pół godziny na ławeczce i nieźle zmarzłam :(
Zmarznięta szybciutko wskoczyłam na rower i popedaliłam do domku.
Wieczorem - do pracy standardowo - w rękawiczkach i w długich getrach - było suuuuper ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 43.97km
- Teren 6.00km
- Czas 02:27
- VAVG 17.95km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 września 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Dzisiejszą wycieczkę sponsorowała liczba 69 oraz Piast
Dzisiejszą wycieczkę sponsorowała liczba 69 oraz Piast
Dąbrowa Górnicza Mydlice – Strzemieszyce – Sławków.
W Sławkowie na czerwony szlak

i terenem do Okradzionowa.
Następnie przez Rudy, Łazy Błędowskie,

Błędów.
W Błędowie inwestycja - budowa campingu ;)




Inne spojrzenie na kościół w Błędowie ;)




Na górce w Błędowie - piękna widoczność

Pomnik w Chechle


Następnym celem była miejscowość Golczowice.
Ja wcale nie wybrałam się na grzybobranie a tu 3 kanie przy drodze ;)



Pomnik w Golczowicach


PRAWIE jak ww górach - PRAWIE robi wielką różnicę ;)

Z Golczowic czerwonym szlakiem rowerowym popedaliłam w stronę Bydlina ;)
Chciałam jechać pieszym ale pieszy prowadził przez Saharę ;)

Rowerowy szlak był super ;) muszę pojeździć po tych szlakach ;)
W Cieślinie spotkała mnie taka oto niespodzianka ;)))))



Konsumpcji nie było, bo po pierwsze idę do pracy na nockę, a podrugie JEŚLI PIAST TO TYLKO Z MŁYNARZEM hihihi. Już wiem przez jakie miejscowości będzie przebiegała trasa następnego zlotu w D.G. ;)
W Cieślinie




Mogiła legionistów poległych w 1914 roku - Bydlin


Ruiny obronnego kościoła - zamku (taki opis jest na mapie ;))







Z Bydlina przez Krzywopłoty
Ciekawe ile razy ktoś w środku nocy "zaparkował" samochód w garażu tego Pana ;)

Następnie do miejscowości Kwaśniów.
Oj nadciągnęły czarne chmury :((((



I tutaj na 69 kilometrze złapał mnie deszcz.
I to był punkt zwrotny mojej wycieczki. Od tego momentu przez 39 kilometrów jechałam w deszczu - była to "powtórka z rozrywki" pewnej niedzieli tylko brakowało Agnieszki oraz dystans był 2 razy dłuższy :(
Pierwszy raz w życiu jechałam w strasznym wietrze będąc w okolicach Kwaśniowa - 3 razy zeszłam z roweru bo myślałam, że mnie zwieje pod samochód albo na asfalt (a kruszynką nie jestem). Była to prawie mała trąba powietrzna. Później już był tylko deszcz, deszcz, deszcz :(
Buty przeszły chrzest bojowy ;)
A ja bidula cała mokra przez dwie godziny pedaliłam w krótkim rękawku i spodenkach - później reanimowałam się w wannie pełnej prawie wrzącej wody ;)
Ulubionego przez Agnieszkę grzańca nie piłam bo do pracy na nockę ;)
No i chyba mój jutrzejszy plan legł w gruzach :((((((((( Po obejrzeniu wczorajszej wycieczki u granicho chciałam jechać do Częstochowy zaraz po pracy a następnie czerwonym szlakiem do Ogrodzieńca :((((( No cóż - w pracy jestem busem a buty na pewno nie wyschną do jutra :((((( I setkę chyba sobie strzelę ale nie na rowerze ;P
Zmechacony jak kaczka po polowaniu Kosmacz i jego rower ;)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
NO I ZEPSUŁ MI SIĘ LICZNIK :((((((((((((((((((((((((((((((((((
Woda dała mu radę - i znowu Czesio ma rację ;)
Dąbrowa Górnicza Mydlice – Strzemieszyce – Sławków.
W Sławkowie na czerwony szlak

i terenem do Okradzionowa.
Następnie przez Rudy, Łazy Błędowskie,

Błędów.
W Błędowie inwestycja - budowa campingu ;)




Inne spojrzenie na kościół w Błędowie ;)




Na górce w Błędowie - piękna widoczność

Pomnik w Chechle


Następnym celem była miejscowość Golczowice.
Ja wcale nie wybrałam się na grzybobranie a tu 3 kanie przy drodze ;)



Pomnik w Golczowicach


PRAWIE jak ww górach - PRAWIE robi wielką różnicę ;)

Z Golczowic czerwonym szlakiem rowerowym popedaliłam w stronę Bydlina ;)
Chciałam jechać pieszym ale pieszy prowadził przez Saharę ;)

Rowerowy szlak był super ;) muszę pojeździć po tych szlakach ;)

W Cieślinie spotkała mnie taka oto niespodzianka ;)))))



Konsumpcji nie było, bo po pierwsze idę do pracy na nockę, a podrugie JEŚLI PIAST TO TYLKO Z MŁYNARZEM hihihi. Już wiem przez jakie miejscowości będzie przebiegała trasa następnego zlotu w D.G. ;)
W Cieślinie




Mogiła legionistów poległych w 1914 roku - Bydlin


Ruiny obronnego kościoła - zamku (taki opis jest na mapie ;))







Z Bydlina przez Krzywopłoty
Ciekawe ile razy ktoś w środku nocy "zaparkował" samochód w garażu tego Pana ;)

Następnie do miejscowości Kwaśniów.
Oj nadciągnęły czarne chmury :((((



I tutaj na 69 kilometrze złapał mnie deszcz.
I to był punkt zwrotny mojej wycieczki. Od tego momentu przez 39 kilometrów jechałam w deszczu - była to "powtórka z rozrywki" pewnej niedzieli tylko brakowało Agnieszki oraz dystans był 2 razy dłuższy :(
Pierwszy raz w życiu jechałam w strasznym wietrze będąc w okolicach Kwaśniowa - 3 razy zeszłam z roweru bo myślałam, że mnie zwieje pod samochód albo na asfalt (a kruszynką nie jestem). Była to prawie mała trąba powietrzna. Później już był tylko deszcz, deszcz, deszcz :(
Buty przeszły chrzest bojowy ;)
A ja bidula cała mokra przez dwie godziny pedaliłam w krótkim rękawku i spodenkach - później reanimowałam się w wannie pełnej prawie wrzącej wody ;)
Ulubionego przez Agnieszkę grzańca nie piłam bo do pracy na nockę ;)
No i chyba mój jutrzejszy plan legł w gruzach :((((((((( Po obejrzeniu wczorajszej wycieczki u granicho chciałam jechać do Częstochowy zaraz po pracy a następnie czerwonym szlakiem do Ogrodzieńca :((((( No cóż - w pracy jestem busem a buty na pewno nie wyschną do jutra :((((( I setkę chyba sobie strzelę ale nie na rowerze ;P
Zmechacony jak kaczka po polowaniu Kosmacz i jego rower ;)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
NO I ZEPSUŁ MI SIĘ LICZNIK :((((((((((((((((((((((((((((((((((
Woda dała mu radę - i znowu Czesio ma rację ;)
- DST 108.52km
- Teren 20.00km
- Czas 05:49
- VAVG 18.66km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 września 2007
Kategoria Ponad 100 km ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Kwiaty we włosach potargał wiatr
Kwiaty we włosach potargał wiatr
Po wyjściu z domku zorientowałam się, że nie mam kasku, postanowiłam nie wracać po niego – nie, że jestem przesądna, po prostu szkoda mi było czasu.
To był mój drugi wyjazd w tym roku bez kasku – dziwnie się czułam...
Najpierw popędziłam do sklepu po zakup butów, które będą nadawały się do jeżdżenia a nie do oglądania... ;)
I zakupiłam ;)


Włożyłam na nogi, stare powędrowały do kosza w sklepie i fruuu na rowerek ;)))))
Dąbrowa Górnicza Mydlice – Manhattan – Ząbkowice – Łosień (wizyta u Tatusia).
W drodze spotkałam stado hipopotamów ;), które żerowały przy ulicy ;)


Posiedziałam u Tatusia, pogadaliśmy i ruszyłam dalej.
Dzisiaj miałam lenia....leniwca terenowego – na myśl o jeździe po terenie dostawałam drgawek........ niemożliwe – ja – taki terenowiec, no cóż czasami zdarzają się niewyjaśnione zjawiska ;)
Pojechałam więc asfaltem przez Błędów, Chechło do Ogrodzieńca – trasa co niektórym znana ;))))))))))
Mamy piękną jesień tego lata.

W Ogrodzieńcu odbiłam na Zawiercie – beznadzieja samochodów multum ;(((
W Zawierciu skręciłam na Dąbrowę i pojechałam przez Turzę, Ciągowice do Chruszczobrodu, gdzie skręciłam na Siewierz.
Wiem, że nie o to chodziło ale wydaję mi się, że ten gest to gest bezradności a nie zachęty i zaproszenia.

Przez Gołuchowice i Wojkowice Kościelne doczłapałam się na Pogorię IV.
Foty Pogorii Iv – na pewno się za nią stęskniliście, hihihi.





Następnie Pogoria III i posiadówa na mojej ławeczce ;))))


Pogoria III.




No i trzeba było wracać do domku ;)
Powiem jedno:
BYŁO PIĘKNIE!!!
Ale byłam za Nim stęskniona... strasznie... biedactwo wisiało na ścianie nie wietrzone nawet.
Poprawię się a przynajmniej w tym tygodniu ;)
Wieczorem do pracy - standard ;(
Pozdrawiam serdecznie wszystkich tu zaglądających ;)
Po wyjściu z domku zorientowałam się, że nie mam kasku, postanowiłam nie wracać po niego – nie, że jestem przesądna, po prostu szkoda mi było czasu.
To był mój drugi wyjazd w tym roku bez kasku – dziwnie się czułam...
Najpierw popędziłam do sklepu po zakup butów, które będą nadawały się do jeżdżenia a nie do oglądania... ;)
I zakupiłam ;)


Włożyłam na nogi, stare powędrowały do kosza w sklepie i fruuu na rowerek ;)))))
Dąbrowa Górnicza Mydlice – Manhattan – Ząbkowice – Łosień (wizyta u Tatusia).
W drodze spotkałam stado hipopotamów ;), które żerowały przy ulicy ;)


Posiedziałam u Tatusia, pogadaliśmy i ruszyłam dalej.
Dzisiaj miałam lenia....leniwca terenowego – na myśl o jeździe po terenie dostawałam drgawek........ niemożliwe – ja – taki terenowiec, no cóż czasami zdarzają się niewyjaśnione zjawiska ;)
Pojechałam więc asfaltem przez Błędów, Chechło do Ogrodzieńca – trasa co niektórym znana ;))))))))))
Mamy piękną jesień tego lata.

W Ogrodzieńcu odbiłam na Zawiercie – beznadzieja samochodów multum ;(((
W Zawierciu skręciłam na Dąbrowę i pojechałam przez Turzę, Ciągowice do Chruszczobrodu, gdzie skręciłam na Siewierz.
Wiem, że nie o to chodziło ale wydaję mi się, że ten gest to gest bezradności a nie zachęty i zaproszenia.

Przez Gołuchowice i Wojkowice Kościelne doczłapałam się na Pogorię IV.
Foty Pogorii Iv – na pewno się za nią stęskniliście, hihihi.





Następnie Pogoria III i posiadówa na mojej ławeczce ;))))


Pogoria III.




No i trzeba było wracać do domku ;)
Powiem jedno:
BYŁO PIĘKNIE!!!
Ale byłam za Nim stęskniona... strasznie... biedactwo wisiało na ścianie nie wietrzone nawet.
Poprawię się a przynajmniej w tym tygodniu ;)
Wieczorem do pracy - standard ;(
Pozdrawiam serdecznie wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 111.79km
- Teren 5.00km
- Czas 05:19
- VAVG 21.03km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 września 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Manhattan - Mydlice
Manhattan - Mydlice
Mokro na ulicy - pupa mokra.
Pozdrawiam ;)
Mokro na ulicy - pupa mokra.
Pozdrawiam ;)
- DST 5.43km
- Czas 00:22
- VAVG 14.81km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 września 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do Brata przez Pogorię.
Do Brata przez Pogorię.
Wreszcie dosiadłam mój kochany rowerek.
Z butami jednak się pożegnam - masakra - za ciasne :(((((
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Wreszcie dosiadłam mój kochany rowerek.
Z butami jednak się pożegnam - masakra - za ciasne :(((((
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 14.02km
- Teren 6.00km
- Czas 00:44
- VAVG 19.12km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 września 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Home, sweet home
Home, sweet home
Do Bratanicy z pamiątkami z Zakopanego ;)
Owieczka nie ma już uśmiechu - skutecznie go zniwelowała Moja Kochana 9-miesięczna Bratanica Marta ;)
No i dobrze - niech owca wie, że życie to nie rurka z kremem ;)
To tyle na dzisiaj. Wieczór sponsorowany przez browar Żywiecki ;)
Kolano boli, kaszel męczy, buty za ciasne, napęd przeskakuje ale ŻYCIE JEST PIĘKNE ;)))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
_____________________________________________________________________________
Zdjęcia z Tatr znajdziecie TUTAJ Opisy się rodzą dopiero ;))))))
Tylko jedno zdjęcie - specjal 4 Aga ;)
Łowiecki Agnieszki ;)

Do Bratanicy z pamiątkami z Zakopanego ;)
Owieczka nie ma już uśmiechu - skutecznie go zniwelowała Moja Kochana 9-miesięczna Bratanica Marta ;)
No i dobrze - niech owca wie, że życie to nie rurka z kremem ;)
To tyle na dzisiaj. Wieczór sponsorowany przez browar Żywiecki ;)
Kolano boli, kaszel męczy, buty za ciasne, napęd przeskakuje ale ŻYCIE JEST PIĘKNE ;)))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
_____________________________________________________________________________
Zdjęcia z Tatr znajdziecie TUTAJ Opisy się rodzą dopiero ;))))))
Tylko jedno zdjęcie - specjal 4 Aga ;)
Łowiecki Agnieszki ;)

- DST 10.08km
- Czas 00:34
- VAVG 17.79km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 sierpnia 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Pożegnanie z bronią...
Pożegnanie z bronią...
Może nie z bronią tylko z Dąbrową i z Bikestats.......
Z racji tego, że w nocy dzisiaj wybywam w moje kochane Tatry pojechałam do Brata po karciochę pamięciochę do aparatu - nigdy nie za wiele ;)
Mydlice - Manhattan.
Od Brata przez Pogorię - posiadówa na ławeczce przez około 15 minut i powrót do domku.
Teraz się pakuję i o 3:15 wyruszam do Zakopca by zdobywać szczyty ;)))))
Rower wieszam na kołku, tzn na hakach :(((
Znowu będę podziwiać takie widoki:




No i jeszcze to - to jest mój przyjaciel, wróg, kochanek przez następne x dni... Jego pokocham, znienawidzę, on zada mi ból i dostarczy wielu radości ;)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
I do.... przeczytania, zobaczenia, usłyszenia... mam nadzieję ;)
Może nie z bronią tylko z Dąbrową i z Bikestats.......
Z racji tego, że w nocy dzisiaj wybywam w moje kochane Tatry pojechałam do Brata po karciochę pamięciochę do aparatu - nigdy nie za wiele ;)
Mydlice - Manhattan.
Od Brata przez Pogorię - posiadówa na ławeczce przez około 15 minut i powrót do domku.
Teraz się pakuję i o 3:15 wyruszam do Zakopca by zdobywać szczyty ;)))))
Rower wieszam na kołku, tzn na hakach :(((
Znowu będę podziwiać takie widoki:




No i jeszcze to - to jest mój przyjaciel, wróg, kochanek przez następne x dni... Jego pokocham, znienawidzę, on zada mi ból i dostarczy wielu radości ;)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
I do.... przeczytania, zobaczenia, usłyszenia... mam nadzieję ;)
- DST 19.35km
- Teren 6.00km
- Czas 01:03
- VAVG 18.43km/h
- Aktywność Jazda na rowerze







