Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:650.31 km (w terenie 85.00 km; 13.07%)
Czas w ruchu:41:28
Średnia prędkość:15.68 km/h
Maksymalna prędkość:40.70 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:46.45 km i 2h 57m
Więcej statystyk
Środa, 13 lipca 2011

Pracowo rowerowo

Myślałam, że miałam tydzień lub dwa przerwy w dojazdach do pracy.
Teraz spojrzałam… żenada – ostatni raz w pracy rowerem byłam 16 czerwca!!! No chyba, że zapomniałam wpisać…
To już mnie nie dziwi, że nie mam kasy ;-)

Dzisiaj wymyśliłam sobie dojazd do Dąbrowy spokojny, mało uczęszczany.
Z Łośnia do Ząbkowic, następnie przez Antoniów na Pogorię III.
Pogoria III i molo, które ostatnio odkryliśmy :-)

Molo... Sopot? Nie! Dąbrowa Górnicza ;-) © kosma100


Molo... Pogoria :-) © kosma100


Jechało się super.
Z Dąbrowy przez Mydlice, Sosnowiec, Stawiki do Katowic.
Więcej kilometrów ale spokojniej.
Jeszcze muszę obmyśleć spokojniejszą trasę do Katowic… chyba już mam pomysł.
W sumie wyjdzie chyba 70 km w dwie strony ;-)
Więcej ale spokojniej ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

Nieblachosmrodowa (again) Kosma ;-)
  • DST 34.67km
  • Czas 01:26
  • VAVG 24.19km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 lipca 2011

A jednak... wsi spokojna... ;-)

Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć za raz wszytki...?*


Jadąc z pracy blachosmrodem wstąpiłam do sklepu w mojej wsi po jarzyny do sałatki.
"To Pani dzisiaj nie rowerem?" - usłyszałam ;-)
Hehehehehehe ;-)

No i wieczorem pomimo postanowienia, że będzie drugi dzień abstynencki złamałam pozostałe zasady, a mianowicie pojechałam w ciuchach cywilnych...
ale w kasku...
ale w spd ;-)
Po piwo...
Tutaj we wsi mają jakiś chory nałóg... piwo - owszem trzymają w lodówce ale lodówka nie jest włączona :(

*Jan Kochanowski - "Pieśń Świętojańska o Sobótce".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 1.23km
  • Czas 03:50
  • VAVG 0.32km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 lipca 2011 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Remontowo z akcentem rowerowym ;-)

Weekend, oprócz spontanicznego piątku, remontowy.
Udało mi się trochę zrobić ;-)
A dzisiaj...

I gotowe ;-) © kosma100


Etapy tworzenia dzieła:
Wycinanie szablonu © kosma100


Sciana... na razie pusta © kosma100


Szablon © kosma100


Szablon na ścianie © kosma100


Malowanie © kosma100


Pomalowane © kosma100


Dzisiaj skończę pokój. Jeszcze tylko zwerbować kogoś do pomocy we wnoszeniu mebli i będzie kolejne pomieszczenie skończone :)

Rowerowo - do Tatusia na obiad.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 4.20km
  • Czas 00:12
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 lipca 2011 Kategoria In the fog..., Kellysek :), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;)

Daj mi tę noc...


Czasami nie mam siły żyć
walczę z powietrzem powiekami
Czasami nie mam siły gryźć
i siły nie mam na kochanie

Czasami nie mam siły iść
chociaż się za mną pali droga
Czasami nie chce mi się nic
chociaż się życie pcha w ramiona

Czasami jest mi właśnie tak
że siebie mi najbardziej brak
Jak chodzi o nic to o wszystko
nic nie mów, nie mów i bądź blisko

Czasami boję się za dnia
tego co spotka mnie po zmroku
Czasami w nocy szarpie sen
żeby mi w dzień dał święty spokój

Czasami jest mi właśnie tak
że siebie mi najbardziej brak
Jak chodzi o nic to o wszystko
nic nie mów, nie mów i bądź blisko*



Dzisiaj cały dzień w pracy mówiłam o tym, jak to się dzisiaj wyśpię, odeśpię Grassora, odeśpię Azymut Orient, odeśpię zaległości, odeśpię depresję, odeśpię wszystkie pesymistyczne myśli, odeśpię nieodespane ;-)

Pomimo tego, że wczoraj postanowiłam poświęcić mój wolny weekend na remont domu, dzisiaj już wymyśliłam podróż do Kolegi, rowerem oczywiście.
Na szczęście mojego domku, Nowego Sącza oraz Kolegi Kolega powiedział, że ma imprezę rodzinną.
Więc wróciłam do planu remontowego...

Wróciłam z pracy, pomalowałam pokój i siadłam odpocząć przy piwku przy kompie.
Od słowa do słowa i... wskakuję w ciuszki rowerowe, składam rower, który od Azymutu jest w częściach, psikam napęd, który zmienił kolor na ceglany, WD 40 by o 21:30 wskoczyć na rower i pojeździć z Olem.

:-)

Chwila pogawędki przed domem, szukanie klucza :-) do domku, który gdzieś zapodziałam i takie tam i jedziemy :)

Łosień – Błędów – Chechło – Pustynia Błędowska.

Tam siadamy na resztkach bunkru, patrzymy na gwiaździste niebo i rozmawiamy.
Obserwujemy także walkę z samochodem, który ugrzęzł w piachu ;-)

Następnie chwila zastanowienia...
- Ogrodzieniec?
- Klucze?
- Niegowonice?
i jedziemy do domku.

W domku ubieram się w podkoszulek termoaktywny, Grzegorzowi daję bluzę i jedziemy dalej.
Kierunek – Pogorie ;-)

W Ząbkowicach postój pod sklepem.
Siadamy pod sklepem i tak mija nam czas ;-)

W końcu docieramy na Pogorię.
WHAW! Z drugiej strony Pogorii widzimy coś pięknie oświetlonego.... „czyżby molo?” - zastanawiamy się.
Dojeżdżamy i okazuje się, że molo ;)
Wjeżdżamy na nie i focimy.
Prawie jak Sopot © kosma100


Siadamy na nowej ławce na Pogorii i tak siedzimy do rana ;-)

Wschód słońca nad Pogoria © kosma100


Poczekalibyśmy na wschód słońca ale zmarzliśmy niemilosiernie więc pedalimy do Łośnia.
W Łośniu jesteśmy o 4:00.
No i... nie wyspałam się... ;-)

Widok z kibelka © kosma100


Było super!
To była noc ;-)
Grzegorz – dzięki za pełną śmiechu i optymizmu noc – potrzebowałam tego. Lubię takie spontany ;-)



* Andrzej Grabowski - „Czasami”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 61.50km
  • Czas 03:30
  • VAVG 17.57km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lipca 2011

Mam dość...

Mam dość...
do pracy, pomimo pogody, jeżdżę blachosmrodem...
nie mam siły wcześniej wstać...
najchętniej leżałabym całymi dniami pod kocem...
z dala od wszystkiego...
z dala od wszystkich...
ze stałym dostępem do Kasztelana,
oglądając „Men in Trees”...
Nie mam na nic siły...

Chciałabym...
… zapakować przyczepkę rowerową, sakwy i pojechać...
… przed siebie...
… bez celu...
… bez pośpiechu...
… bez pier******* za uszami...
… bez pier******* po to tylko by mówić...
… przed siebie...
… po prostu...

„Czasami, jak jesteśmy cicho
odpowiedzi, na które czekaliśmy,
same nas znajdują.
Nie zawsze możemy używać słów,
by znaleźć drogę w ciemnościach.
Czasami można liczyć tylko na rozmowę,
żeby wszystko sobie poukładać.
I może, kiedy brakuje ci słów,
jesteś we właściwym miejscu.
Bo czasami coś zaczyna się,
dopiero jak przestajesz mówić.*”

„Nie istnieje coś takiego, jak pewny grunt.
Od tego jest system kumplowski.
Ważne, aby znaleźć ludzi, którym się ufa.
Kogoś, kto wyciągnie cię z dowolnej dziury.
Linę można rzucić każdemu.
Ale od tej osoby zależy, czy i jak ją złapie.
W końcu i tak trzeba się do kogoś przywiązać.
Tylko w ten sposób można przeżyć.*”

Zdjęcie z mojej samotnej wyprawy do Danii w 2009 roku.
Chmury... © kosma100


*”Men in Trees”.

Azymut Orient 2011 - Więcbork


Zamrożona wyborowa,
wyborowa tak jak lód
i do tego pasztetowa,
pasztetowej mamy wbród.
Pijemy...
zamrożoną żołądkową /kową/
żołądkową tak jak lód /lód/
i do tego serdelową,
serdelowa jest na głód.
A potem...
zamrożona luksusowa,
luksusowa tak jak lód,
dla odmiany parówkowa,
parówkowa no i grób!*


Mój pierwszy Puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację © kosma100


No może nie była zamrożona... no może nie była Wyborowa tylko Gorzka Żołądkowa...
Ale po kolei.

Na Azymut Orient ruszyłam razem z Grzegorzem Liszką. Mknęliśmy Jego białym wozem przez prawie całą Polskę, by po północy zjawić się w bazie Azymut Orientu.
Wszyscy już spali, nie było integracyjnego ogniska.
Znając mój talent w organizowaniu ogniska bez ogniska zrobiliśmy sobie dwuosobowe integracyjne ognisko bez ogniska :-)

Przy pogaduchach, browcach i Żołądkowej spędziliśmy miło czas prawie do rana ;-)

Energizer Grzegorza :-)
Energizer Grzegorza Liszki ;-) © kosma100


Pobudka, śniadanie, wyjście na miasto i spotykam się z Darkiem i Jego Rodzinką.
Obiad i przygotowania do Rajdu.

Przed startem.
W bazie rajdu © kosma100


Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać... a tak serio to gadali o jakiejś 29-tce ;-) (według mnie 29-tka trochę za młoda dla 40-tka ;p)
Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać ;-) © kosma100


Przed startem dostajemy jeszcze prezenty urodzinowe od agenciary – dzięki ;-)
Przed startem.
Przed startem © kosma100


Start jest z 40 minutowym poślizgiem.
Dostajemy mapy, chwila na zastanowienie się i ruszamy!

Najpierw trzeba się zorientować... w jakiej skali jest mapa ;-) (bo nie jest podane). Mierzymy na asfalcie – od skrzyżowania do skrzyżowania i wychodzi nam, że mapa jest w skali około 1:90000.

Jedziemy na PK 19 - „Patrz pod mostem”.
Mijamy dróżkę, w którą chcieliśmy wjechać, pedalimy więc do następnej. Wjeżdżamy na mostek, perforator jest na obręczy mostka, dziurkuję karty i pedalimy dalej. Darek mówi: „Patrz pod mostem” a nie na moście. Wracamy, szukamy pod mostem... nic. Telefon do organizatora. Okazuje się, że ktoś przeniósl perforator na mostek.

Jedziemy dalej. PK 18 - „Brzoza przy skrzyżowaniu (uwaga osy w ambonie)”. Tutaj tracę orientację... lekko upieram się przy swoim aczkolwiek nie wiem dokładnie gdzie jesteśmy... Darek namawia mnie by jechać w pewną drogę nie mam przekonania ale ulegam. Okazuje się, że Darek miał rację... Strzał w 10-tkę. Uśmiechem mówię Mu, że miał rację i zwracam godność ;-)

W drodze na 17-tkę masakra... brniemy w zaroślach pełnych żab...
Szlag by trafił ten szlak © kosma100


Darek na "szlaku" © kosma100


Znajdujemy w końcu PK 17 - „Dwa młode dęby” i ruszamy na PK 16.
Sami się sobie dziwimy, bo udaje nam się trafiać na punkty „jak po sznurku”.
PK 16 - „Duża sosna na polanie” pada naszym łupem.

Kościółek... gdzieś po drodze ;-)
Kościółek gdzieś po drodze © kosma100


Piętnastkę - „Drzewo na skarpie przy drodze w kierunku na zachód od drogi” też zaliczymy ;-)

Jedziemy na PK 13 - „Szczyt wzniesienia”. Zostawiamy rowery i idziemy szukać punktu. Znajdujemy, dziurkujemy karty i... próbujemy znaleźć rowery. Nie jest to łatwe ;-) Rozdzielamy się i szukamy... Dzwoni Darek: „Znalazłem!” Uff... teraz tylko znaleźć Darka i będzie sukces :-) Uff... udaje mi się to ;-)

W drodze na PK 12 popełniamy nasz pierwszy dzisiaj błąd – nie liczymy odległości i przejeżdżamy drogę, w którą mieliśmy zjechać. Wracamy... liczymy... i w końcu wjeżdżamy... strata ok. 30 minut.
PK 12 - „Drzewo 30 m do końca drogi na skarpie”.
Skasowane :-)
Robi się szarówka...
Moja czołówka z Koodzy niestety nie świeci za mocno :(

Trochę się gubimy jadąc z 12 na 11. Spotykamy bikera w bordowej kurtce, z którym się mijaliśmy niejednokrotnie oraz trzech młodzieńców, z którymi też się spotykaliśmy już nie raz w okolicach punktów.

Dyskutujemy gdzie jechać... w końcu lądujemy na asfalcie. Drogowskaz z nazwą miejscowości trochę nas myli ale w końcu odnajdujemy się w przestrzeni.

Na PK 11 tracimy jakieś 45 minut na szukanie punktu. Jest już ciemno.
Opis punktu to: „50 m na południe od mostu”, gdy tymczasem na mapie punkt jest na północ od mostu...
Szukamy, szukamy i nic. W końcu dzwonię do organizatora. Pytam się czy na pewno nie popełnili błędu w opisie. „Nie” - otrzymuję odpowiedź. Dostaję też informację, że punkt jest „na wprost od mostka na polance”... tłumaczę skąd przyjechaliśmy... „tak – punkt jest za mostkiem na wprost”. Szukamy i nic... Nadjeżdża Daniel Śmieja, chwilę tłumaczymy Mu co jest. Dzwoni do organizatora i... znajduje punkt.

Podbijamy i jedziemy (już sami) na kolejny punkt.
Sami jak sami... na drodze przed nami widzimy świecące się ślepia... lis... chyba jakiś wściekły, bo nie chce nam zejść z drogi... dreszcz przebiegł mi po plecach... w końcu udaje nam się go przestraszyć ale sami najedliśmy się też strachu ;-)
PK 9 - „Duży dąb na skraju lasu” - trafiamy bez problemu.

Punkt 8 - „Olsza nad brzegiem jeziora” chcemy zaliczyć jadąc ścieżką przy jeziorze. Wracamy się jednak bo ścieżka jest malo uczęszczana.
Po drodze mijamy jakieś opuszczone budynki... strach... samej jechać... (dobrze, że nie jadę sama).

Zastanawiamy się co jeszcze zdążymy zaliczyć.
Decydujemy się na PK 5 i PK 3. Później zobaczymy czy starczy czasu na PK 1.

Zaczyna lać... oberwanie chmur... ulewa, potop...
Wjeżdżamy w teren i tu zaczyna się błoto, które skwitowałam (sorki za słownictwo) „pierdolone Woodstock”.
Wcześniej już zaliczyłam glebę nadziewając się na rurkę (nie było przyjemnie) i obijając sobie kostkę (bolało).

Dojeżdżamy do punktu w towarzystwie znanej już nam młodzieży. Młodzież zalicza glebę za glebą... czyżby początkujący spd-kowcy? :D

PK 5 – drzewo nad rowem znajduję sama :) reszta gdzieś dalej pojechała ;-)
Darek się pyta: „Do Trójki jedziemy terenem czy asfaltem?”
Z moich ust wypływa potok słów niekoniecznie cenzuralnych: „Jak teren ma wyglądać tak jak ten przed chwilą czyli pieprzona kałuża za pieprzoną kałużą, jebane błoto to ja chce asfalt. Pierdolony Woodstock!”.
„O.k. Jedziemy asfaltem” - odpowiada Darek.

Na PK 3 trafiamy jak po sznurku. Jak po sznurku za nami trafia także młodzież.
Odbijam kartę i odjeżdżamy z Darkiem z punktu. Jedziemy z prędkością okolo 30 km/h... Mlodzież zostaje w tyle ;-)

Z Trójki pedalimy na Jedynkę. Po drodze doczepia się biker, który grzecznie pyta się czy może się dopiąć bo ma zepsuty licznik. O.K. - zgadzamy się i już w trójkę pedalimy na PK1. Bez problemu :-)

Malo czasu. Postanawiamy jechać już do bazy.
W bazie jesteśmy o 5:03. Oddajemy karty i jedziemy z Darkiem... do monopolowego po Specjal Niepasteryzowany (pysznotka!). Wypijamy piwko rozmawiając o rajdzie, dzieląc się wrażeniami.
Wracam do bazy kąpiel i o 7:00 kładę się spać na 2,5 godziny.

Okazuje się, że jestem trzecia wśród kobiet ;-)
Czwarta zawodniczka ma o 1 punkt mniej niż ja ;-)
Fakt, że jechała sama (big szacun za to).

To jest mój pierwszy puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację. Cieszę się ;-)
To co, że startowały tylko 4 kobiety.
Ciesze się ;-)

Trochę zamieszania z rozdaniem pucharów i nagród (wszyscy już dostali puchary i nagrody wcześniej).

No cóż...

Pakujemy się.
Grzegorz jest nie tylko Mistrzem w Bikejoringu ale też w pakowaniu ;-)
Mistrz nie tylko w bikejoringu ale też w pakowaniu ;-) © kosma100


Darek kwituje mój puchar: „Musisz częściej jeździć na zawody z Grzegorzem”.
Ja na to: „Chyba muszę z Nim częściej pić” ;-)

;-) © kosma100


Było super!
Dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że było tak fajnie ;-)

No i pogadałam ze wschodnimi triadami, „Niebieskim” - przyniesliśmy Ci piwo na zakończenie a Ciebie już nie było :( - milo było was w końcu poznać ;-)

* Die Toten Hosen - „Zamrożona Wyborowa”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 119.43km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:35
  • VAVG 15.75km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl