Sobota, 10 marca 2007
Kategoria Ponad 100 km ;)
Ruszyłam z domku na Pogorię.
Ruszyłam z domku na Pogorię. Tam Pan karmił ptactwo więc upolowałam parę zdjęć.
Zastanawia mnie co to za ptok, nie znam się za bardzo a mając na uwadze wszechstronną wiedzę naszych bikestatsowiczów może któryś podpowie co to za ptaszek? ;D
Zrobiłam też trochę zdjęć łabędzi ale jakież było moje zdumienie, gdy odkryłam, że ich liczba drastycznie zmalała od ostatniego razu L Czyżby Darecki z Młynarzem zrobili sobie pieczyste? ;>
Następnie udałam się przez Ząbkowice do Łośnia odwiedzić tatusia ;) Tatusia nie było w domu więc drogą dedukcji doszłam do wniosku, że tata jest na cmentarzu – pojechałam w takim razie na cmentarz. I to był strzał w dziesiątkę ;) Opowiedziałam tacie o mojej eskapadzie rowerowej do Świeradowa a tata na to: „Ty masz jednak nierówno pod sufitem. Przed następną zimą skonfiskuję Ci rower i oddam dopiero w maju”. Żeby uniknąć konfiskaty mienia pojechałam w dalszą trasę ;)
Do Błędowa.
Kościół w Błędowie
Widok z górki w Błędowie
Następnie przez Chechło udałam się na jedyną pustynię w Polsce – Pustynię Błędowską
Następnie do Rodaków. W Rodakach, tradycyjny już piknik na przystanku ;))) Tam zastanowiłam się gdzie by tu wjechać na szlak bo miałam dość już asfaltów.
Więc pojechalam czarnym szlakiem do Żelazko, a następnie zielonym do Podzamcza ;) Super ;)))
Jedyny minus to wszechobecny i wszędobylski PIACH ;(((((((( Był wszędzie – nawet lub przede wszystkim w napędzie L ale to jest "urok" Jury Krakowsko - Częstochowskiej ;)
Czasami widoki były niezbyt ciekawe
Zamek w Ogrodzieńcu (w Podzamczu)
Z Podzamcza czerwonym szlakiem do Karlina.
Kapliczka w Karlinie
Miałam pojechać do Morska dalej szlakiem ale zważywszy godzinę, pogodę (zaczęło lekko dżdżyć) oraz moje kolano (wczoraj na prostej drodze idąc potknęłam się i wyrżnęłam kolanem o beton ;/ a że miałam zawsze problemy z lewym kolanem – teraz jest spuchniętę i „rzepka lata luźno”) zdecydowałam wrócić przez Kromołów do Ogrodzieńca.
Kościół w Kromołowie
Z Ogrodzieńca przez Niegowonice do Łośnia.
Skałki w Niegowonicach
W Łośniu, ze względu na bolące kolano chciałam żeby Nestor mnie trochę pociągnął (te 15 km do domku) ale Husky coś był oporny ;)))
Ogólnie bardzo fajnie było ;))) Na koniec zmarzły mi stopy – i znów bolały jak odtajały L Dobrze, że nie włożyłam krótkich spodenek ;)
Zamęczyłam Was trochę zdjęciami dzisiaj ;)
Pozdrawiam
Zastanawia mnie co to za ptok, nie znam się za bardzo a mając na uwadze wszechstronną wiedzę naszych bikestatsowiczów może któryś podpowie co to za ptaszek? ;D
Zrobiłam też trochę zdjęć łabędzi ale jakież było moje zdumienie, gdy odkryłam, że ich liczba drastycznie zmalała od ostatniego razu L Czyżby Darecki z Młynarzem zrobili sobie pieczyste? ;>
Następnie udałam się przez Ząbkowice do Łośnia odwiedzić tatusia ;) Tatusia nie było w domu więc drogą dedukcji doszłam do wniosku, że tata jest na cmentarzu – pojechałam w takim razie na cmentarz. I to był strzał w dziesiątkę ;) Opowiedziałam tacie o mojej eskapadzie rowerowej do Świeradowa a tata na to: „Ty masz jednak nierówno pod sufitem. Przed następną zimą skonfiskuję Ci rower i oddam dopiero w maju”. Żeby uniknąć konfiskaty mienia pojechałam w dalszą trasę ;)
Do Błędowa.
Kościół w Błędowie
Widok z górki w Błędowie
Następnie przez Chechło udałam się na jedyną pustynię w Polsce – Pustynię Błędowską
Następnie do Rodaków. W Rodakach, tradycyjny już piknik na przystanku ;))) Tam zastanowiłam się gdzie by tu wjechać na szlak bo miałam dość już asfaltów.
Więc pojechalam czarnym szlakiem do Żelazko, a następnie zielonym do Podzamcza ;) Super ;)))
Jedyny minus to wszechobecny i wszędobylski PIACH ;(((((((( Był wszędzie – nawet lub przede wszystkim w napędzie L ale to jest "urok" Jury Krakowsko - Częstochowskiej ;)
Czasami widoki były niezbyt ciekawe
Zamek w Ogrodzieńcu (w Podzamczu)
Z Podzamcza czerwonym szlakiem do Karlina.
Kapliczka w Karlinie
Miałam pojechać do Morska dalej szlakiem ale zważywszy godzinę, pogodę (zaczęło lekko dżdżyć) oraz moje kolano (wczoraj na prostej drodze idąc potknęłam się i wyrżnęłam kolanem o beton ;/ a że miałam zawsze problemy z lewym kolanem – teraz jest spuchniętę i „rzepka lata luźno”) zdecydowałam wrócić przez Kromołów do Ogrodzieńca.
Kościół w Kromołowie
Z Ogrodzieńca przez Niegowonice do Łośnia.
Skałki w Niegowonicach
W Łośniu, ze względu na bolące kolano chciałam żeby Nestor mnie trochę pociągnął (te 15 km do domku) ale Husky coś był oporny ;)))
Ogólnie bardzo fajnie było ;))) Na koniec zmarzły mi stopy – i znów bolały jak odtajały L Dobrze, że nie włożyłam krótkich spodenek ;)
Zamęczyłam Was trochę zdjęciami dzisiaj ;)
Pozdrawiam
- DST 110.30km
- Teren 40.00km
- Czas 06:18
- VAVG 17.51km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ja i Coca-Cola... kiedyś piłem regularnie po dwa litry dziennie i nie mogłem bez niej żyć. Jak gdzieś widziałem zimną... oj, nigdy nie mogłem się powstrzymać :)
Już od pół roku staram się omijać szerokim łukiem półki w sklepach, gdzie stoi ten wspaniały napój :)
Czasem się zdarzy na jakiejś imprezie, że wypiję ale nie mam już na szczęście wielkiego pociągu do niej ;]
To wspaniały napój, jeden z najlepszych jakie znam, ale również jest bardzo niezdrowa. Przede wszystkim osłabia układ kostny i przy tej ilości co ja piłem, to ryzyko osteoporozy u mnie w późniejszym wieku byłoby ogromne. Nie będę wspominał nawet jak z organizmu wymiata wszystko co najważniejsze :)
Kiedyś mówiłem, że fajek nie palę to piję Colę, bo w końcu od czegoś muszę umrzeć :)
No i od czegoś tam kiedyś kopnę w kalendarz z półobrotu, ale to nie będzie Coca-Cola hehe
Miłego dnia Kosma!
Mlynarz - 13:33 poniedziałek, 12 marca 2007 | linkuj
Już od pół roku staram się omijać szerokim łukiem półki w sklepach, gdzie stoi ten wspaniały napój :)
Czasem się zdarzy na jakiejś imprezie, że wypiję ale nie mam już na szczęście wielkiego pociągu do niej ;]
To wspaniały napój, jeden z najlepszych jakie znam, ale również jest bardzo niezdrowa. Przede wszystkim osłabia układ kostny i przy tej ilości co ja piłem, to ryzyko osteoporozy u mnie w późniejszym wieku byłoby ogromne. Nie będę wspominał nawet jak z organizmu wymiata wszystko co najważniejsze :)
Kiedyś mówiłem, że fajek nie palę to piję Colę, bo w końcu od czegoś muszę umrzeć :)
No i od czegoś tam kiedyś kopnę w kalendarz z półobrotu, ale to nie będzie Coca-Cola hehe
Miłego dnia Kosma!
Mlynarz - 13:33 poniedziałek, 12 marca 2007 | linkuj
Kosma imponujesz mi, gratuluję Ci pięknego dystansu i jeszcze wspanialszej wycieczki. Bardzo bym chciał pojeździć po jurze i kiedyś się tam wybiorę.
Pustnynia Błędowska... pierwszy raz ją widziałem i to właśnie dzięki Tobie :D
A twoja kontuzja?!
Po pierwsze jesteś niesamowita, że pomimo niej wyruszyłaś na taki długi szlak!
Po drugie życzę twemu kolanku, by jak najprędziej było w pełni sprawne :)
Po trzecie... przewróciłaś się na prostej drodze?! To gdzie tak balowałaś?! :D
No i ta Coca-Cola... też ją kocham, ale nie piję już od dłuższego czasu, bo jestem na odwyku :D Mlynarz - 00:20 poniedziałek, 12 marca 2007 | linkuj
Pustnynia Błędowska... pierwszy raz ją widziałem i to właśnie dzięki Tobie :D
A twoja kontuzja?!
Po pierwsze jesteś niesamowita, że pomimo niej wyruszyłaś na taki długi szlak!
Po drugie życzę twemu kolanku, by jak najprędziej było w pełni sprawne :)
Po trzecie... przewróciłaś się na prostej drodze?! To gdzie tak balowałaś?! :D
No i ta Coca-Cola... też ją kocham, ale nie piję już od dłuższego czasu, bo jestem na odwyku :D Mlynarz - 00:20 poniedziałek, 12 marca 2007 | linkuj
Kosma gdzie widziałaś tego ptaszka? Było ich więcej? Najprawdopodobniej (na 95%) jest to kaczka rdzawa, chyba samiec. Bardzo ciekawa sprawa z tą kaczką, ponieważ jej naturalnymi terenami jest rejon morza Czarnego a do Polski zalatuje sporadycznie, może to być uciekinier z niewoli a może ostatnio zalatują do nas częściej na jakieś niezamarzające wody a może jej się coś pomieszało ze względu na łagodną zimę. Fajna sprawa z tą kaczką :)
I wycieczka też super, jura fajna jest :)
pozdrawiam
tomek tomalos - 00:16 niedziela, 11 marca 2007 | linkuj
I wycieczka też super, jura fajna jest :)
pozdrawiam
tomek tomalos - 00:16 niedziela, 11 marca 2007 | linkuj
„Ty masz jednak nierówno pod sufitem. Przed następną zimą skonfiskuję Ci rower i oddam dopiero w maju”.
Jakbym słyszał swoich rodziców, albo Siare z Kilerów dwóch...czy tobie czasem, Wąski, sufit na łeb się nie spadł? Tomek - 23:06 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Jakbym słyszał swoich rodziców, albo Siare z Kilerów dwóch...czy tobie czasem, Wąski, sufit na łeb się nie spadł? Tomek - 23:06 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Ale wycieczka :)
Ale zdjęcia :)
Ale widoki :)
Ale tereny do jazdy
Ale, ale ale SUPER :)
Wytłumacz mi coś bo ja czegoś nie rozumiem. Czy te 110 km to przejechałeś z tym psem ?? Bo jeżeli tak to psiak ma też kondycję nie gorszą niż jego właścicielka Pixon - 22:39 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Ale zdjęcia :)
Ale widoki :)
Ale tereny do jazdy
Ale, ale ale SUPER :)
Wytłumacz mi coś bo ja czegoś nie rozumiem. Czy te 110 km to przejechałeś z tym psem ?? Bo jeżeli tak to psiak ma też kondycję nie gorszą niż jego właścicielka Pixon - 22:39 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Mnie owszem - zamęczyłaś. Jedank są bardzo ładne i wszystkie je "przetrawiłem". :)))
Pozdrawiam - Czesiek czesiek - 21:58 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Pozdrawiam - Czesiek czesiek - 21:58 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Kosma zaręczam uroczyście, że nie mam nic wspólnego z drastycznym zmaleniem liczby Twoich łabedzi - może pożarł je ten niezidentyfikowany PTOK ?
Fotkami mnie nie zamęczyłaś i masz dodatkową pochwałę za to, że nie jeździsz jeszcze w krótkich spodenkach. Darecki - 21:55 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Fotkami mnie nie zamęczyłaś i masz dodatkową pochwałę za to, że nie jeździsz jeszcze w krótkich spodenkach. Darecki - 21:55 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Po raz kolejny brawo dla tej pani! : o )
Myślę, że przy takim dzisiejszym dystansie i zważywszy na rozwalone kolano, pomysł z niedzielną wycieczką do Pieskowej Skały jest nazbyt ambitny. W sumie może bym się wybrał, ale nie chce mi się wstawać o 6 rano. :P gak - 21:51 sobota, 10 marca 2007 | linkuj
Komentuj
Myślę, że przy takim dzisiejszym dystansie i zważywszy na rozwalone kolano, pomysł z niedzielną wycieczką do Pieskowej Skały jest nazbyt ambitny. W sumie może bym się wybrał, ale nie chce mi się wstawać o 6 rano. :P gak - 21:51 sobota, 10 marca 2007 | linkuj