Wtorek, 2 stycznia 2018
Kategoria W trójkę - ja i moje dwa buty :)
Przyszła kryska na matyska...
Całe życie mam pod górkę z bieganiem...
Jak tylko zaczynałam próbować biegać od razu się zniechęcałam...
Nudziło mi się, nie chciało mi się, bolały mnie łydki...
Teraz, gdy wszystkie spodnie, jakimś magicznym sposobem się skurczyły, trzeba było podjąć jakieś radykalne decyzje.
Za radą Darka: "Najlepiej zapisz się na jakiś maraton, opłać startowe i już masz cel, do którego będziesz dążyć" zapisałam się 27 października na Supermaraton Gór Stołowych. Na szczęście, w ostatniej chwili wybrałam trasę LIGHT - Półmaraton (21 km), a nie Supermaraton (54 km). I tak mam do czego dążyć, biorąc pod uwagę, że w ogóle nie biegam, mam nadwagę i najdłuższy mój bieg to Walentynkowy bieg na 6 km :-)
O.K. Zapisana. I co dalej?
Trzeba się dokształcić. Zakupiłam więc książki :-)
Lektura obowiązkowa :-) © kosma100
O.K. Książki kupione. I co dalej?
Trzeba sobie skręcić kostkę :-) I już wymówka jest!
Dopiero po ponad miesiącu kostka powiedziała: "O.K. Możesz zacząć człapać".
Kostka nie wygląda normalnie - jest spuchnięta, podwoiła swój normalny rozmiar ale już nie boli.
Mając na uwadze to, że mam straszne problemy z łydkami - stroną zewnętrzną (strasznie mnie bolą podczas biegu czy szybkiego marszu i są jak z betonu) postanawiam zrobić dłuższą rozgrzewkę, z naciskiem na łydki.
Chcę trenować Metodą Gallowaya ale trochę mu nie wierzę i myślę, że te 10 minut to bardzo mało... Postanawiam po prostu biegomarszować od taty do mnie.
O.K. Najpierw dwukilometrowy spacer z telewizorem, godzinny "odpoczynek" - wizyta u Tatusia, no i lecim!
Powolutku, powolutku... skręcam w teren, by nie biec przy ulicy. Po 4 minutach bardzo leciutko zaczynam odczuwać łydki, robię więc minutowy marsz, następnie znowu 9 minut truchciku i minuta marszu (bo łydki powiedziały: "helloł"), następnie wytrucht na chodnik i już do końca trucht (bo obciach iść ulicą, a nie truchtać).
Po "treningu" rozciąganie porządne, znowu z naciskiem na łydki.
Jestem z siebie dumna :-) chociaż dla niektórych to jak pierd i nie opłacało by się im ubierać :P
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Jak tylko zaczynałam próbować biegać od razu się zniechęcałam...
Nudziło mi się, nie chciało mi się, bolały mnie łydki...
Teraz, gdy wszystkie spodnie, jakimś magicznym sposobem się skurczyły, trzeba było podjąć jakieś radykalne decyzje.
Za radą Darka: "Najlepiej zapisz się na jakiś maraton, opłać startowe i już masz cel, do którego będziesz dążyć" zapisałam się 27 października na Supermaraton Gór Stołowych. Na szczęście, w ostatniej chwili wybrałam trasę LIGHT - Półmaraton (21 km), a nie Supermaraton (54 km). I tak mam do czego dążyć, biorąc pod uwagę, że w ogóle nie biegam, mam nadwagę i najdłuższy mój bieg to Walentynkowy bieg na 6 km :-)
O.K. Zapisana. I co dalej?
Trzeba się dokształcić. Zakupiłam więc książki :-)
Lektura obowiązkowa :-) © kosma100
O.K. Książki kupione. I co dalej?
Trzeba sobie skręcić kostkę :-) I już wymówka jest!
Dopiero po ponad miesiącu kostka powiedziała: "O.K. Możesz zacząć człapać".
Kostka nie wygląda normalnie - jest spuchnięta, podwoiła swój normalny rozmiar ale już nie boli.
Mając na uwadze to, że mam straszne problemy z łydkami - stroną zewnętrzną (strasznie mnie bolą podczas biegu czy szybkiego marszu i są jak z betonu) postanawiam zrobić dłuższą rozgrzewkę, z naciskiem na łydki.
Chcę trenować Metodą Gallowaya ale trochę mu nie wierzę i myślę, że te 10 minut to bardzo mało... Postanawiam po prostu biegomarszować od taty do mnie.
O.K. Najpierw dwukilometrowy spacer z telewizorem, godzinny "odpoczynek" - wizyta u Tatusia, no i lecim!
Powolutku, powolutku... skręcam w teren, by nie biec przy ulicy. Po 4 minutach bardzo leciutko zaczynam odczuwać łydki, robię więc minutowy marsz, następnie znowu 9 minut truchciku i minuta marszu (bo łydki powiedziały: "helloł"), następnie wytrucht na chodnik i już do końca trucht (bo obciach iść ulicą, a nie truchtać).
Po "treningu" rozciąganie porządne, znowu z naciskiem na łydki.
Jestem z siebie dumna :-) chociaż dla niektórych to jak pierd i nie opłacało by się im ubierać :P
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 2.92km
- Czas 00:23
- VAVG 7:52min/km
- Aktywność Bieganie
Komentarze
Są kilometry biegowe:):) Trzymamy kciuki za Twój półmaraton!
Skowronek - 17:58 sobota, 6 stycznia 2018 | linkuj
Twarda bydź. Nie mientka. :-) Trzymam kciuki za udany start w maratonie.
limit - 11:42 czwartek, 4 stycznia 2018 | linkuj
Komentuj